wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 1

Wróciłam do domu z zakupów, tata jak zwykle gdzieś się włóczył po mieście, było już południe więc postanowiłam zrobić pyszny obiad. Wypakowałam siatki z zakupami, a niepotrzebne produkty schowałam do lodówki i szafek. Przygotowałam garnki, duży i mały. Do większego wsypałam długie , cienkie nitki makaronu, a do mniejszego wlałam sos bolognese ze słoika. Tak, robiłam spaghetti, oboje z tatą je uwielbiamy. Makaron robił się miększy, natomiast sos cały czas mieszany był moją ręką i oczywiście za pomocą łyżki. Nie minęło 5 minut od rozpoczęcia gotowania, a usłyszałam zamykane z hukiem drzwi, pewnie tata wrócił ze spacerku, no chyba że był dłużej w pracy. Zostawiłam na krótką chwilkę jedzenie, podeszłam do ojca przytulając go na powitanie.
- Mmmm co tak pysznie pachnie? - powiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy podczas wciągania aromatów dania
- A zgadnij, jestem pewna, że wiesz co tam dla nas przygotowuję
- Hmmm... - pomyślał chwilę - czy to spaghetti z sosem bolognese? Nasze ulubione danie?
- Taaaak! Dokładnie to! Dalej rozbieraj się tato z tych ciuchów wyjściowych i siadaj do stołu, obiad zaraz będzie gotowy.
Po tych słowach tata grzecznie udał się do naszej niewielkiej jadalni i zajął miejsce przy stole. W krótkiej chwili znalazłam się z powrotem przy garach, wyjęłam z szafki dwa talerze i odstawiłam na blat. Szybko nałożyłam na nie makaron z sosem rozlewającym się po nim. Chwyciłam oba naczynia i zaniosłam na stół, gdy tata tylko zauważył 2 pełne talerze posłał mi szeroki uśmiech.
- smacznego tato
- dziękuję i wzajemnie - zakręcił widelcem w makaronie i wsadził do buzi - mmmm to jest pyszne! Co ja bym bez ciebie córciu zrobił - uśmiechnął się
- cieszę się że ci smakuje tato - Zaczęłam jeść swoje. Przez dłuższy czas panowała cisza, postanowiłam ją przerwać.
- Jak w pracy? - spytałam
- Coraz gorzej, mniej klientów, mniej pieniędzy.... - westchnął spuszczając głowę
Chwilę pomyślałam i wpadłam na genialny pomysł.
- W takim razie dzisiaj poszukam jakiejś pracy dla siebie - powiedziałam pewnie
- Oooo nie! Nie będziesz pracować!
- Tato nie masz tu nic do gadania, jestem juz dorosła i ja decyduję co będę robić.
- Dobra, ale nie chcę żebyś się poświęcała...
- Robię to też dla siebie - przypomniałam
- Okej
- Pozmywasz naczynia? Ja pójdę poszukać coś dla siebie w necie.
Skinął tylko głową, odeszłam od stołu i pobiegłam na górę do swojej sypialni. Skoczyłam na łóżko wygodnie się na nim usadawiając, położyłam laptop na nogi i zaczęłam poszukiwania. Było to dość trudne, długo nic nie odnajdowałam aż w końcu...
- Mam! - powiedziałam radośnie do siebie.
Znalazłam sklep muzyczny w Wolverhampton, który poszukiwał nowego pracownika. Odnalazłam ich numer i zadzwoniłam pospiesznie. Po trzech sygnałach odebrał jakiś mężczyzna.
- Sklep "Your Music", z tej strony Camil Dezzer, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry, mówi Emily Parker, dzwonię w sprawie pracy w waszym sklepie, czy to ogłoszenie zamieszczone w internecie jest aktualne?
- Oh tak! Jak najbardziej! Ile ma pani lat?
- 20 - odpowiedziałam od razu
- No to zapraszam na rozmowę kwalifikacyjną, pasuje pani dzisiejszy dzień?
- Dzisiaj? Hmmm...tak pasuje, nie mam żadnych planów
- W takim razie może pani się zbierać i przychodzić - nawet przez słuchawkę udało się usłyszeć szczęście, sama nie wiedziałam z jakiego powodu.

*1h później*

Weszłam do środka sklepu, przy kasie stała miło wyglądająca blondynka, podeszłam do niej.
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc?
- Um...Ja przyszłam w sprawie pracy, wie pani gdzie znajduje się pan Camil?
- Oh tak, chodź ze mną - chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła za sobą w stronę masywnych drewnianych drzwi które zapewne były częścią gabinetu. Dziewczyna zapukała do drzwi, słysząc słowo "proszę", weszła ze mną do środka.
- Ta pani przyszła w sprawie pracy - poinformowała
- Aaaa dobrze, ty jesteś Emily Parker? - zwrócił się do mnie
- Tak to ja - uśmiechnęłam się przyjaźnie
- Usiądź więc proszę. Lissa, możesz już wrócić do pracy - ponaglił ją ruchem ręki
- Tak panie Camil'u - skinęła głową, po czym posłała mi swój piękny, biały uśmiech i wyszła.
- No więc jestem Camil Dezzer, miło mi cię poznać Emily - wyciągnął rękę w moją stronę
Uścisnęłam jego rękę od razu
- Mnie również proszę pana
- Co tak formalnie?! Mów mi po prostu Camil
- Myślę że to nie będzie konieczne proszę pana, wolę się zwracać do pana w mój sposób - uśmiechnęłam się lekko
- Skoro tak....Teraz przejdźmy do rzeczy...

*30 minut później*

Pożegnałam się z moim nowym szefem. Tak dokładnie! Zatrudnił mnie, jutro zaczynam pracę. Szłam pospiesznie uliczką by przekazać tą informację tacie.
Po kilku minutach drogi doszłam do domu.
- I jak córciu? - spytał od razu
- Doskonale! Dostałam tą robotę! - zaklaskałam uradowana w dłonie
- To świetnie! Gratuluję ci. O której i kiedy zaczynasz?
- Jutro mam być na 10 rano
- Jestem z ciebie taki dumny! - po tych słowach mocno przytulił mnie. - Teraz idź spać, jesteś pewnie wykończona.
- No i to bardzo - zaśmiałam się - dobranoc tato - pocałowałam go w policzek i poszłam do pokoju. Szybko przebrałam się w piżamę i wślizgnęła swoje zmęczone ciało pod pierzyny. Byłam tak wykończona, że zasnęłam od razu.

Obudziłam się o 8: 30 przez budzik, który nastawiłam poprzedniego dnia. Przetarłam oczy dłońmi, wstałam powolnie zakładając swoje kapcie z pyszczkiem psa, pokierowałam się do łazienki. Ogarnięcie się zajęło mi 20 minut, tak wiem dużo..., w końcu pierwszego dnia pracy muszę wyglądać jak najlepiej! Włosy kaskadami opadały na moje ramiona, miałam zrobiony lekki makijaż. Pozostało mi ubranie się. Nałożyłam na siebie obcisłe, czarne rurki i luźną, fioletową koszulkę z nadrukiem. Na zegarku widniała godzina 9: 05, zbiegłam szybko do kuchni, nalałam soku i wzięłam jabłko. Gdy byłam najedzona pożegnałam się z tatą, chwyciłam torbę i ruszyłam do pracy.
Po 40 minutach drogi byłam na miejscu, przypięto mi plakietkę do koszuli z napisem "Emily Parker", pod moim imieniem i nazwiskiem widniała dodatkowo informacja "Uczę się". Stałam na boku bacznie obserwując Lissę. Podeszła do mnie po obsłużeniu klientów i spytała
- Wiesz juz mniejwięcej co i jak?
- Tak, myślę że tak - uśmiechnęłam się. Naszą rozmowę przerwał dzwonek przy drzwiach oznaczający przybycie kolejnego klienta. Obie skierowałyśmy wzrok w tamto miejsce. Szedł do nas wysoki i przystojny brunet, był ubrany na czarno, do tego jeszcze czarna, skórzana kurtka, która dawała dodatkowe wrażenie groźnego mężczyzny czyli "bad boy'a".Z zamyślenia wyrwało mnie jego odchrząknięcie, momentalnie spojrzałam na jego twarz i lekko się zarumieniłam, nie powiem...był pociągający...Chwilę panowała cisza.
- Dzień dobry - odezwał się przerywając niezręczną ciszę

--------------
I jak?! :D Zawaliłam czy jest okej? Mam nadzieję że nie jest tak strasznie, strasznie się ciesze że pierwszy rozdział już za mną, teraz czekam tylko na wasze opinie :)

Czytasz = Komentujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy