sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 6

Emily's POV

Super! Po prostu zajebiście! Zostałam porwana i nawet nie wiem gdzie jestem...Czy on chce mnie zabić i zostawić na tym pustkowiu o którym wspomniał? Na tą myśl przeraziłam się, nie mogę teraz stracić życia! Jestem za młoda! Jeszcze tyle rzeczy przede mną...Chcę poznać tego jedynego i mieć z nim dzieci...Przez to całe myślenie coraz bardziej się bałam, nie zauważyłam nawet kiedy samochód zatrzymał się. Wyjrzałam za okno. W okół była totalna cisza, jakby odludzie. Gdyby ten idiota mnie tu zostawił nawet nie miałabym poco wołać o pomoc, bo i tak nikt tu nie mieszka...Z myślenia wyrwał mnie głos porywacza.
- Zostań tutaj! Nie próbuj uciekać bo i tak nikt ci nie pomoże. Zaraz wracam - powiedział ostro zatrzaskując za sobą drzwi. Przez przednie lusterko zauważyłam, ze otworzył bagażnik. Wytargał z niego ciało mojego ojca, od razu spuściłam wzrok i ponownie zalałam się łzami w dzisiejszym dniu. Co powiem bratu, który w tym tygodniu miał do nas przyjechać?...Jak tylko zauważy, że mnie i taty nie ma, postawi wszystkie komendy policyjne na równe nogi. Porywaczowi raczej to wtedy na nie wyjdzie na rękę...Spojrzałam przez okno po mojej prawej stronie, mężczyzna wracał do auta cały ubrudzony ziemią...Nie powiem że nie wyglądał seksownie w takim stanie, ponieważ byłoby to wtedy ewidentne kłamstwo. Boże! Co ja wygaduję!? Przecież on mnie porwał! Ogarnij się dziewczyno! Podpowiada mi moja podświadomość. Potrząsnęłam głową, żeby wyrzucić z niej te nienormalne myśli. Poczułam jak ruszamy z miejsca, zerknęłam na miejsce kierowcy. Ten psychopata już tam siedział. Nie wiem dlaczego, ale miałam pragnienie, żeby dowiedzieć się gdzie zamierzał mnie teraz wywieźć. W końcu ciekawość wzięła górę.
- Gdzie jedziemy? - spytałam niepewnie patrząc na swoje splecione ze sobą palce.
- Gdzieś gdzie będę miał pewność, że nie uciekniesz i nie wypaplasz tego co się stało - no to żeś mi ułatwił...
- A konkretniej? - nie mogłam dać za wygraną. Musiałam znać konkrety
- Zobaczysz - przewrócił oczami. Pewnie męczyła go moja ciekawość.
- Ale... - nie było mi dane dokończyć zdania, bo on postanowił mi przerwać.
- Przestań kurwa zadawać tyle pytań! Zaczynasz mnie wkurwiać! Nie znasz przysłowia "Ciekawość zabiła kota"?! Zamknij się już lepiej, albo ja cię uciszę ale w dużo gorszy sposób - zacisnął szczękę, jego ręce ściskały kierownicę tak, że dłonie robiły się blade. Zauważyłam też zmarszczkę na jego czole. Rzeczywiście go wkurzyłam, spięłam się, bo wkurwiony przestępca nie wróży nic dobrego. Westchnęłam, postanowiłam przez resztę drogi siedzieć cicho.

Podróż minęła w spokoju, ale niewielkie napięcie między nami wisiało w powietrzu. Byłam prowadzona przez ciemny, długi korytarz. Było tu wyjątkowo dużo pokoi, co mnie z lekka przeraziło na myśl co za nimi mogło się znajdować...Nagle na przeciwko mnie wyskoczyła sylwetka innego mężczyzny. Czułam jak uścisk ręki porywacza na moim ramieniu zacieśnia się.
- Liam!? Kto to jest do cholery!? - mhm czyli to tak nazywa się mój porywacz
- Córeczka Parkera...
- Po co ją żeś tu przywlókł!? - warknął nienzany mi chłopak
- Styles uspokój dupę! Po prostu widziała jak strzeliłem do jej tatulka. Nie mogłem jej tam zostawić bo by wszystko wykrakała psom!
- Kurwa mać! Miałeś się upewnić że tylko Parker będzie w domu! Szef nie będzie zadowolony...
- Ważne że złapałem tą dziwkę i nic nie zagraża nam!
- Dobra weź ją zaprowadź do pokoju dla "gości" i zamknij ją na klucz żeby nie uciekła - polecił na co brunet skinął głową i bez słowa ruszył w stronę jakiś masywnych, drewnianych drzwi ciągnąć mnie mocno za ramię za sobą. Otworzył gwałtownie drzwi i wepchnął mnie do pokoju. Rozejrzałam się od razu, wystrój pomieszczenia zszokował mnie. Było elegancko, ściany w kolorze ekri, wygodne 2 osobowe łóżko, firany fioletowe, biurko, szafa. Wyposażenie takie jak w każdym normalnym pokoju...Wewnątrz ekstra ale zewnątrz po prostu ruiny...Odwróciłam się w stronę drzwi. Mężczyzny już tam nie było, usłyszałam jedynie kliknięcie w zamku co oznaczało że mnie zamknął. No to teraz moim domem w ostatkach życia jest ten pokoik...Jedyny plus że jest przytulny, gorzej, że nie ma tu łazienki.... 

Liam's POV

- Liam! Malik chcę cię widzieć w gabinecie! - usłyszałem jak Louis krzyczy do mnie z kuchni
- Ugh już idę - westchnąłem, byłem bardzo ciekawy co szef ma mi do powiedzenia...Wielkimi krokami zawróciłem w stronę gabinetu, będąc już pod drzwiami zapukałem.
- Wejdź!
Słysząc pozwolenie, przekroczyłem próg pokoju, zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do średniej wielkości, mahoniowego biurka.
- Słyszałem od Stylesa kogo do nas sprowadziłeś i dlaczego tak zrobiłeś...Możesz mi zatem powiedzieć co zrobiłeś z ciałem  Parkera i czy ona widziała jak go gdzieś chowasz?
Spiąłem się na to pytanie, nie wiedziałem czy to widziała czy nie, byłem kilometry od auta, ale przypuszczam że skoro jest taka ciekawska to musiała choć na chwilę spojrzeć w moją stronę gdy zajmowałem się ciałem...
- Tak widziała, ciało zakopałem na pustkowiu daleko stad, na pewno nikt go nie znajdzie...
- Czy ty w ogóle miałeś obmyślony plan zabicia go!? Mówiliśmy ci żebyś zrobił to wtedy, kiedy tej suki nie będzie w domu!
- One kurwa wlazła nagle! Nie było jej gdy wchodziłem tam! - obroniłem się
- Ja pierdole...Weź mi wyjdź stąd bo zaczynasz mnie już wkurwiać, zawsze wszystko robiłeś dobrze. Akurat to musiałeś spierdolić?! Teraz ty będziesz się zajmował tą...jak jej tam?
- Emily - przypomniałem mu
- No właśnie, zajmiesz się Emily i masz dopilnować alby nie wypaplała tego co się wydarzyło, bo jeśli policja do nas przyjedzie ty będziesz za wszystko odpowiedzialny a następnie wylecisz z gangu!
- Rozumiem szefie
- A no i później wykorzystamy ta prawdopodobnie dziewicę do ciekawych celów...W sumie niezła z niej dupa... - zaśmiał się szyderczo
- Wątpię zeby się na cokolwiek zgodziła jest dość uparta...
- No cóż to będziemy zmuszać ją siłą...Dobra możesz już stąd wyjść... - wskazał ręką na drzwi. Skinąłem głową i pospiesznie wyszedłem z gabinetu. Odetchnąłem z ulgą. Nie lubiłem gadać z Malikiem...Zawsze znajduje powód do krzyczenia...Postanowiłem sprawdzić co u tej Emily.Dużymi krokami szedłem przez ciemny już korytarz przez ciemność na dworze spowodowaną późną godziną. Otworzyłem drzwi za którymi znajdowała się dziewczyna, schylała się akurat, cóż...Malik miał rację niezła z niej dupa...Zacząłem po cichu do niej podchodzić.

------------
Nie wiem co myśleć o tym rozdziale...Nie wiem czy mi wyszedł czy nie...Ale mam nadzieję ze jest okej :D
No cóż jutro ostatni dzień ferii mam, więc rozdziały będą się pojawiać prawdopodobnie w weekendy...Muszę nadrobić wszystkie zaległości bo przed feriami nie było mnie w szkole 2 tyg. więc trochę się tego uzbierało...
Miłego czytania! :D KC WAS XX

Czytasz = Komentujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy